EUROPEJSKA AKADEMIA SOŁTYSÓW
Skrypt 44 - 28 stycznia 2003 r.
Dziś i jutro - stare i nowe
Nasza przymiarka do Unii, gdy już stanie się faktem, oznaczać będzie wprowadzenie wielu zmian w dość krótkim czasie. Wbrew temu co twierdzą niektórzy, że nic się nie stanie z dnia na dzień, to właśnie niemal z dnia na dzień zmieni się dość dużo. Obok powszechnie wymienianych nowych możliwości, nowych szans i zagrożeń - dających o sobie znać w dłuższym czasie, szybko wejdziemy w obszar nowych przepisów, nowych norm i certyfikatów, nowych spraw załatwianych w urzędach i nowych stosowanych przy tym procedur. Przy sporej dawce nowości trzeba oswoić się z myślą, że nie jedno nas zaskoczy, że różne formalności, pozornie nie potrzebne, czemuś będą służyć, że "komputerowy porządek" nie zastąpi urzędników tylko ich częściowo "ubezwłasnowolni", co też jest przemyślane.
Edukacja europejska - samokształcenie. O wielu nowych sprawach trzeba zdobyć wiedzę, do wielu się przekonać, z wielu umiejętnie skorzystać. Aby być mądrym zawczasu, warto - w dobrze pojętym własnym interesie - nie zadawalać się tylko urzędowymi informacjami: jak to jest i będzie w Unii. Wykazanie własnej aktywności w tym kierunku, już teraz - zanim ruszy cała machina - to najlepsza rada jaką można podpowiedzieć. Nowych wiadomości można szukać blisko siebie, u sołtysa, u gminnych radnych, u wójta czy burmistrza, w miejscowej szkole, także na plebanii, w starostwie powiatowym, w ośrodku doradztwa rolniczego, w organizacjach rolniczych, w terenowych oddziałach Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Warto też (np. do Ośrodka Kultury czy miejscowej szkoły) zapraszać na spotkania kompetentnych ludzi z zewnątrz, rozmawiać między sobą i dyskutować o tym co kto się dowiedział z wiarygodnych źródeł. To wszystko wyostrza wzrok i słuch, ułatwia późniejsze zetknięcie się z regułami i zwyczajami dotąd nieznanymi. Bierne czekanie i oglądanie się na innych to jedna z najgorszych recept, nie tylko w czasach ważnych i szybkich przemian.
Jakość rozumiana dosłownie. Pokutujące gdzie nie gdzie bagatelizowanie spraw jakości produktów rolnych, czy wręcz domorosłe sposoby jej "poprawiania", prowadzą nieuchronnie do wypadnięcia takich gospodarstw z rynku, gdy tylko (a nastąpi to dość szybko) upowszechnią się unijne normy i systemy kontroli ich przestrzegania. Takiego systemu nic nie przekona poza obiektywnym wskazaniem pomiaru konkretnej wartości, komputer "nie przymknie oka", systemu nie poprawi "kolega". Być może niektórym rodakom trudno będzie się z tym pogodzić, ale im prędzej to zrobią tym dla nich lepiej. Zdecydowana większość rolników wie i rozumie jak dobra czy bardzo dobra jakość ułatwia przebicie rywali. Na rynku żywności sprawdzona i uznana jakość produktów danego dostawcy to oręż ważniejszy niż konkurencyjna cena. Unijni producenci rolni są od lat przywykli do pojęcia jakości jako wartości rynkowej, nasi - jeżeli do takiej zależności nie przywiązują należytej wagi - muszą niemal natychmiast wejść w te same tory, w przeciwnym razie będą handlować sami ze sobą.
Dokładne patrzenie na czystość. Stałe spełnianie warunków sanitarnych to bardzo ważny składnik jakości żywności. Tutaj nie można liczyć na jakiekolwiek odstępstwa od wynegocjowanych warunków. W tej materii mamy wiele do zrobienia, zarówno w obrębie indywidualnych gospodarstw, jak i w zakładach przetwórczych, całych wsiach i gminach. Przykład mleka, jego drogi od udoju do produktu, jest tutaj dość charakterystyczny. Zaledwie 38 polskich mleczarni spełniało w końcu 2002 r. wymogi sanitarne obowiązujące w Unii, a tym samym tylko one miały prawo do eksportu swoich wyrobów na rynki krajów-członków UE. Do końca 2003 r. unijny paszport eksportowy ma uzyskać kolejne 178 zakładów, ponad sto następnych skorzysta z wynegocjowanego okresu przejściowego i będzie się modernizować do końca 2006 r. Kilkadziesiąt mleczarni (ich lista będzie znana na początku 2004 r.) nie będzie w stanie spełnić jednolitych wymagań nawet w tym wydłużonym okresie. Natomiast u hodowców muszą się upowszechnić atestowane urządzenia do udoju i schładzania mleka; skup konwiowy - dzisiaj już ograniczany - przejdzie niebawem do historii.
Swoje prawa trzeba wykazać. Stwierdzenie, że z różnych unijnych dopłat, w tym z dopłat bezpośrednich dla rolników, mogą korzystać wyłącznie właściciele ziemi lub jej dzierżawcy, zawiera w sobie obowiązek udokumentowania tytułu własności lub dzierżawy. O to musi zadbać sam rolnik, jeżeli zamierza składać wniosek o dopłaty do hektara. Na polskiej wsi nie brak dziś gospodarzy uprawiających pola, do których nie mają ważnych papierów, a ich brak bez żadnej dyskusji odcina dostęp do pieniędzy z unijnej kasy. Przed takimi rolnikami, przed samorządami, notariuszami i sądami orzekającymi o nabyciu spadku sporo trudu aby wszystko w szybkim tempie wyprowadzić "na czysto". Uporządkowanie spraw własnościowych to wartość sama w sobie, dokumenty raz doprowadzone do formalnej poprawności i zgodności z wymogami prawa przydadzą się wielokrotnie przy staraniach o pomoc z różnych funduszy UE.
IACS - ujednolicony system kontroli. Sprawne działanie komputerowego systemu ewidencji użytków rolnych, zwierząt, ich właścicieli i dzierżawców oraz kontroli składanych wniosków i wypłacanych kwot - to podstawowy warunek uruchomienia dopłat bezpośrednich w skali całego kraju. Obecnie w szesnastu województwach funkcjonuje ponad dwadzieścia systemów ewidencji gruntów. Jedne do drugich nie przystają; porównywanie danych jest bardzo utrudnione, a niekiedy wręcz nie możliwe. IACS nada jednolity numer każdej z dwudziestu kilku milionów działek, każdemu gospodarstwu, każdemu hodowanemu zwierzęciu. Jeżeli wniosek o dopłaty złożyłby i właściciel i dzierżawca - system zatrzyma obydwa wnioski dotyczące tego samego gospodarstwa czy powtarzających się numerów działek bądź zwierząt. Te kilka informacji, i inne podane wcześniej w skryptach Akademii, jedynie ilustrują problem. Pocieszające jest jednak to, że Polacy nie od dzisiaj żyją wśród szybko zmieniających się własnych przepisów. Teraz taki trening może wyjść na dobre, gdyż ta zmiana - to zmiana raz ale gruntownie.
(tr set)