EUROPEJSKA AKADEMIA SOŁTYSÓW
Skrypt 43 - 21 stycznia 2003 r.
Unia wymusi modernizację
Przeciwnicy wejścia Polski do Unii chcą bronić wszystkiego co mamy, a mamy też biedę, zacofanie, przestarzały przemysł, rozdrobnione ponad miarę gospodarstwa rolne, tysiące nieuprawianych hektarów, tysiące kilometrów zrujnowanych dróg i wiele innych składników naszego obecnego stanu posiadania, których bronić nie warto. Odstajemy od rozwiniętej Europy. Aby nie zwiększać dystansu musimy szybko podjąć dzieło modernizacji państwa, gospodarki, społeczeństwa. Unia chce nam w tym pomóc stosując różne sprawdzone instrumenty nakłaniające do zdrowej ekonomii, dobrego zarządzania, wydajnej pracy. Nie ma nic złego w tym, że Unia dba także o swoje interesy. Zmodernizowana Polska będzie lepszym partnerem w wymianie handlowej dla pozostałych członków wspólnoty; nowoczesny 40-milionowy kraj w środku kontynentu umożliwi sprawny tranzyt na linii wschód zachód i północ-południe. Na tym zarobimy i my i oni.
Inwestycje zagraniczne, na które tak bardzo liczymy będą przyczyniać się do istotnej poprawy sytuacji gospodarczej, ale nie od razu po wejściu obcego kapitału na polski grunt. Zasadnicza zmiana, zmniejszenie bezrobocia, poprawa stanu materialnego okolicznych mieszkańców nastąpi po kilku latach. Warto jednak uzbroić się w cierpliwość, to znacznie mniej dolegliwe niż brak perspektyw, upływ czasu bez widoków na zmianę warunków życia. Wyższe tempo rozwoju to mniej bezrobotnych, większe wpływy z podatków, to bogatsze państwo, to także większe możliwości w zakresie opieki socjalnej finansowanej z budżetu. Dziś biedny biednemu nie wiele pomoże. Gwarancją dobrobytu w żadnym wypadku nie jest jednak ani zasiłek, ani zapomoga, ani dopłata do hektara. Gwarancją dobrobytu może być tylko dobrze zorganizowana, mądrze pomyślana i potrzebna innym praca.
Konkurencja sięga głęboko. Zmierzenie się z warunkami unijnego rynku będzie wymagało wiele wysiłku i samozaparcia; wysiłku aby dorównać lub przewyższyć innych jakością, czystością ekologiczna i sanitarną oraz oryginalnością oferowanych wyrobów, samozaparcia aby o tym wszystkim przekonać konsumentów z dwudziestu czterech pozostałych krajów UE. To trudne zadanie, tym bardziej, że ze znajomością zasad i przepisów regulujących poszczególne rynki w ramach wspólnoty jesteśmy sporo w lesie. Opóźnienia w naprawie wielu ważnych gałęzi gospodarki, odkładane z roku na rok restrukturyzacje chorych branż, kładą się teraz zwielokrotnionym ciężarem niedopasowania, nierentowności, olbrzymich napięć społecznych. Konkurencja z tymi, którzy nie zmarnowali tylu lat co my (najpierw z woli obcej, a później własnej) będzie bardzo trudna. Tu także odczuwalne korzystne efekty przyjdą dopiero po jakimś czasie, ale przyjdą.
Wzrośnie cena ziemi. Wiele szumu medialnego wywoływała przez jakiś czas sprawa obrony rolników przed najazdem zachodnich farmerów, którzy tylko czekają aby wykupić polskie gospodarstwa. Nie obawiają się tego Czesi, Węgrzy, Słowacy czy Litwini, obawiamy się my. Powstało kilka projektów ustaw o ustroju rolnym w Polsce. Projekty legły na półce, czekają na lepsze czasy - to dobrze, może będą bardziej dojrzałe, uchwalone w spokojniejszej atmosferze, może uwzględnią więcej interesów samych rolników. To, że wraz z naszym wejściem do Unii wzrośnie cena użytków rolnych jest pewne, że zwiększy się obrót ziemią - też, a to oznacza coś bardzo ważnego - "prostowanie" struktury gruntów, uzdrowienie wielu gospodarstw przez ich powiększenie i podjęcie dochodowej produkcji rolnej na większą skalę, a także sprzedaż ziemi po godziwej cenie, takiej aby uzyskany kapitał pozwolił na przykład podjąć pozarolniczą działalność gospodarczą w tej samej lub innej okolicy.
Kurs złotego do euro. W zwiększeniu napływu do Polski inwestycji zagranicznych po naszym przystąpieniu do Unii upatrujemy możliwości przyspieszenia rozwoju gospodarczego i ograniczenia bezrobocia. Związana z tym większa podaż dewiz wywoła wzrost popytu na złotówki. Wysoki kurs złotego do euro oznacza, że oferowane przez nas towary (żywnościowe i przemysłowe) na jednolitym unijnym rynku będą droższe niż mogłyby być przy niższym kursie. To dodatkowo zaostrzy warunki konkurencji dla polskich producentów. Gdy za euro trzeba będzie płacić mniej złotówek, również mniej złotówek wyjdzie z przeliczenia na nasze pieniądze dopłat bezpośrednich dla rolników oraz innych unijnych funduszy określanych właśnie w euro. Dopłata 17,3 euro do hektara to 64 zł przy kursie 3,7 zł za 1 euro lub 74 zł przy kursie 4,3 zł za 1 euro. Różnica ponad 15%.
Dopłaty łatwo przejeść. Specyficzna sytuacja polskiego rolnictwa, wycieńczonego finansowo oraz brak mądrej polityki informacyjnej rządu przygotowującej Polaków do lepszego zrozumienia unijnych zasad pomocy, doprowadziły do "sukcesu negocjacyjnego" w postaci zmniejszenia puli funduszy strukturalnych na rzecz dopłat bezpośrednich. Rolnikom brakuje gotówki, na wsi jest sporo biedy, w wielu miejscach mieszkańcy od dziesięcioleci korzystali z dziurawej drogi, od dziesięcioleci też "pachniało w zagrodzie" - budowa nowej drogi może poczekać, budowa oczyszczalni ścieków - też, przede wszystkim liczy się te parę złotych do ręki. To najlepsza recepta na dalszą biedę. Inwestorzy mający do wyboru różne miejsca na pewno wybiorą te, w których są dobre nowoczesne drogi, szlaki kolejowe, zorganizowany transport, sprawne oczyszczalnie, chętni do przyuczenia do nowych zawodów ludzie. Każde uszczuplenie funduszy strukturalnych oddala czas trwałej poprawy sytuacji w regionach najbardziej zaniedbanych. Niekiedy warto wyjść poza opłotki i spojrzeć dalej przed siebie.
(tr set)